Kraina rozległych łąk, pól i sadów owocowych. Pośród nich wiją się nie zawsze utwardzone drogi, wzdłuż których cichutko szumią wierzby … Wszystko to, tworzy krajobraz tak piękny i harmoniczny jak mazurki Chopina, który szukał tu natchnienia i hmmm, nie tylko :p , ale o tym później. Dzisiejszą trasę układa „dziedzictwo Mazowsza”. Jedziemy szlakiem kompozytora i Książąt Mazowieckich.
Kutno „miastą rósz” żegnam szybko i ozięble wraz z pierwszymi podmuchami wiatru, który wita mnie na dworcu i jest nieodłącznym towarzyszem podróży. Droga układa się gładko, GPS prowadzi pewnie. Pierwszy dłuższy odpoczynek już w mazowieckich Trębkach. Urodził się tu Andrzej Małkowski. On to, po przeczytaniu pozycji Baden-Powella o skautingu zaczął tworzyć podwaliny tego ruchu w naszym kraju. Dobrze, że o nestorze harcerstwa przypomina tablica umieszczona na urokliwym dworku, w którym przeszedł na świat.
Zaglądam też do Gąbina – tu urodził się Sławoj Felicjan Składkowski – lekarz, generał, premier. Inicjator akcji poprawy zdrowotności i świadomości higienicznej polskiego chłopstwa, co upamiętniło się w nazwie legendarnych … „SŁAWOJEK”. Wreszcie jest i Konstantynów. Kto pamięta, z czego znana była miejscówka? No cóż. Pamiątką po całych 646,38m masztu radiowego, dzierżącego rekord najwyższej budowli świata jest dziś zapuszczony plac i tony kolorowego złomu sukcesywnie wygrzebywanego z ziemi przez wtajemniczonych.
Ale dosyć już tego. Czas na gwóźdź programu, czyli Sanniki. W przepięknym parku skrojonym na ludzką miarę znajduje się XIXw pałac. Projektowany przez Władysława Marconiego syna Henryka (architekt Stolycy) był pierwszą rezydencją a’la „włoska willa” na ziemiach polskich.
Park kryje jeszcze jedną ciekawostkę. Archeolodzy badają tu pozostałości XVIIw dworu drewnianego. Jego fundamenty prawdopodobnie wzniesiono na obrysie myśliwskiego dworu książąt mazowieckich – szykuje się sensacja archeologiczna! Książęta bywali tu przecież. Jeden z nich dokonał w Sannikach żywota. W śmierci młodego i ponoć chorego na gruźlicę młodego księcia Siemowita VI nie było by nic dziwnego gdyby nie to, że dwa miesiące później umarł jego młodszy brat Władysław II. Obaj, byli ostatnimi z rodu Siemowitów panujących w tej części Mazowsza … Ponoć przypadek, ale tak po 300 latach od rozbicia dzielnicowego i pewnej niezależności wkrótce Mazowsze na powrót zostaje włączone w granice Polski przez króla Kazimierza Jagiellończyka.
A wracając do czasów współczesnych … z uroków parku i okolicy w młodzieńczych czasach liceum korzystał Fryderyk Chopin, który przyjaźnił się z synem właścicieli – Konstantym Pruszakiem. Sasał i hasał po okolicy, coś tam komponował i łapał natchnienie, czy tam słuchał westchnień no i … stało się:
„… Panna ma dziecię w brzuszku, a hrabina, czyli pani domu, nie chce więcej widzieć uwodziciela. Ale najlepsze w tym, że poprzednio myślano, iż rzeczywiście wydawało się, jakobym ja był uwodzicielem, ponieważ byłem dłużej niż miesiąc w Sannikach i zawsze z guwernantką wychodziłem do ogrodu na przechadzkę. Ale chodziłem na przechadzkę i nic więcej. Ona nie jest zachwycająca. Ja, niedołęga, nie miałem apetytu na szczęście dla mnie”.
Nic a nic 😛 Wszystko zostało wyjaśnione. Chopin stał się chrzestnym dziecięcia, ale historia i tak wie swoje, a na dokładkę w parku znajdziemy fajną rzeźbę guwernantki zapatrzonej w Chopinowe … granie.
Echhh czas jechać dalej. Tyle jeszcze po drodze 🙂
Wreszcie zatapiam się w wijące pomiędzy polami piaszczyste drogi Mazowsza. Pokazuje się słońce. W jego blasku wszystko maluje się na złoto i czerwono… Niby kalendarzowo lato, ale już światło pada inaczej. Zieleń na horyzoncie nie ma takiego blasku. Z bliska wciąż jednak cieszy jeszcze oko, więc z przyjemnością przystaję na nadrzecznej łące pod Witkowicami. Przez Bzurę prowadzi tu nietypowy most. Pamięta największą batalię Kampanii Wrześniowej 1939. Przeprawiali się przez niego żołnierze walczący w Bitwie nad Bzurą pod dowództwem generała Tadeusza Kutrzeby. Pamiętną batalię i przeprawę upamiętnia cały zestaw pomników usytuowany na zachodnim brzegu Bzury.
Na drugim brzegu sielski krajobraz Mazowsza burzy na horyzoncie przedziwna budowla. Jej smukłe wieże rozcinają niebo, a czerwień nietynkowanych cegieł odcina od zielonych łąk. Surowa budowla otoczona jest wysokim murem, z którego patrzą oczodoły otworów strzeleckich. Jeszcze chwila i jestem w Brochowie. W XVIw kościele obronnym brali ślub rodzice Chopina. Tu też młody Frycek był chrzczony.
Zwiedzam podziwiam. Uciekam na okoliczne łąki popatrzeć na owe słynne wierzby wyciągające swe gałęzie niczym ramiona w kierunku podróżnych przemierzających mazowieckie szlaki. Udaję się do Żelazowej Woli. Czasowo całkiem nieźle więc pozwalam sobie na spacer po pięknym parku i wsłuchuję w płynące z głośników melodie, których kompozytorem był Chopin. Wstępuję na chwilę do skromnego dworku. I mniejsza już z tym czy Frycek przyszedł na świat w alkowie czy w pokoju matki – czas jakby się tu zatrzymał w około panuje cisza, przez okno wpadają promienie słońca powoli chylącego się ku zachodowi. Wracam do parku i nawet nie specjalnie przedłużam wizytę w tym miejscu 🙂 Zostało 35km więc spokojnie zdążę na pociąg do Łowicza, a Sochaczew zostawię sobie na inny raz w tej okolicy.
Trasa wycieczki: Kutno – Mnich – Szczawin Borowy – Trębki – Gabin – Konstantynów – Sanniki – Brzoów Stary – Giżyce – Młodzieszyn – Brochów – Żelazowa Wola – Sochaczew- Łowicz – 15.09.17 / 139,3km