Przejechać Jurę można na wiele sposobów. Najczęściej wybieracie jednak klasyczny odcinek łączący Kraków i Częstochowę. Lecz kraina wapiennych ostańców i jaskiń ciągnie się dalej ku północy. To był cel mojej mikrowyprawy! Zatem przejechać Jurę Wieluńską i poznać jej najciekawsze atrakcje. Zapraszam na czterodniową rowerową łazęgę z której o mało co nie wróciłem lawetą. Cześć pierwsza to odcinek Częstochowa – Wąsosz.

Poranek wczesny choć może nie tak jak na „setkach” rozpoczynam od transferu ŁKA i rozmowy o Jurze z rowerowym konduktorem – to dobre rozpoczęcie rozpoczynającej się właśnie mikrowyprawy  🙂 Szybki przelot rowerem na „Fabryczny” i wkrótce bujam się regio do Częstochowy.

Początek Szlaku Jury Wieluńskiej

Dziś nie będzie zwiedzania miasta bowiem trasa jaką zaplanowałem do łatwych nie należy. Z ulgą opuszczam miejskie uliczki i łapię oddech na nadwarciańskich bulwarach. Trasę pomylić tu ciężko bowiem ścieżka jest jedna i do tęgo wąska 😀

Upał daje się już we znaki więc z radością witam miejsce wypoczynku na obrzeżach Siedlca.

Siedlec

Dobry to był pomysł bowiem już z a chwilę czeka mnie wspinaczka na Przeprośną Górkę. Na jej szczycie znajduje się sanktuarium Ośmiu Błogosławieństw z relikwiami Ojca Pio. Otoczenie zagospodarowane jest monumentalną plenerową droga krzyżową.

Chwile podziwiam jednak tuż obok na wzgórzu w cieniu drzew ukrywa się cenny zabytek archeologiczny. To grodzisko Gąszczyk w Siedlcu. Dokumentują je liczne znaleziska w postaci przedmiotów i wczesnośredniowiecznej chaty. Do dziś czytelny jest podwójny system wałów i zarys czworoboku tworzących grodzisko.

Grodzisko Gąszczyk w Siedlcu

Wracam na szlak i teraz cieszę się asfaltem, długim zjazdem i panorama okolic Mstowa. Tuz przed rynkiem skręcam w boczna uliczkę. Prowadzi ona do dzielnicy stodół. Takie usytuowanie zabudowań chroniło min miasto przed nieuniknionymi i częstymi w XIXw pożarami. Jeszcze w 1992r było tu podobno 60 budynków :O

Ze szczytu wzgórza roztacza się wspaniała panorama na Mstów, piękny jurajski ostaniec zwany Skałą Miłości, dolinę Warty przedzieloną mostem, który dawniej stanowił granicę pomiędzy a ziemią krakowską a sieradzką. Za mostem w Wancerzowie rozłożył się klasztor będący rzadkim przykładem ufortyfikowanego założenia klasztornego z XVIw. 

Znów zjeżdżam na boczne drogi tym razem na horyzoncie Rudniki gdzie znajduje się ścieżka dydaktyczna w dawnej kopalni przywróconej naturze.

Kopalnia Liówka

Eksploatacja kopalni „Lipówka” była prowadzona od XIXw do 1989r. W chwili obecnej po rekultywacji wyrobisko pełni rolę przyrodniczą, edukacyjną i rekreacyjną. Znajduje się tu również jaskinia zwana Szmaragdową lub Szeptunów – dwie nazwy bowiem dwie grupy jednocześnie ją eksplorowały.

Zrealizowany przez firmę „CEMEX” w 2013r projekt rekultywacji i przywrócenia dawnej kopalni naturze otrzymał liczne prestiżowe nagrody. Samą cementownię podziwiam przy wyjeździe z Rudnik.

Opis ścieżki, ulotki i scenariusze edukacyjne dostępne są na stronie www cementowni.

Miałem jechać kawałek 91-ką jednak panujący na niej ruch zepchnął mnie w pola gdzie oddaje się przyjemnemu posiadowi w cieniu drzew i walce z piachami 😀

Na szlaku

Te wkrótce się kończą i docieram znów do cywilizacji. Z nią wkracza znów kolejna historia. Na skraju pola stoi tu odnowiony „krzyż dwóch braci”.

Skromny to jednak opowiada o bratobójczej walce o schedę.  W tle pojawia się również wątek uwłaszczenia chłopów z 1864r. Zresztą zerknijcie na dokładny opis tego miejsca zamieszczony w Gazecie Częstochowskiej:

W połowie drogi z Borowna do Kruszyny napotykam jeszcze jedną pamiątkę. To kolumna Denhoffów. Najstarszy pomnik w okolicy Częstochowy ma być pamiątką po niespełnionej i tragicznej miłości Kacpra Denhoffa i ubogiej szlachcianki Barbary Szafraniec.

Kolumna Denhoffów

Kolumna pełni ponoć jednocześnie kilka funkcji i pierwotnie mogła być przeznaczona dla jednego z miast na Dolnym Śląsku… Spod jej fundamentów wdziać dziś jednak Kruszynę. Tam kieruje się do pałacu. Gościł wielu znamienitych gości: królów Jana Kazimierza i Władysława IV, Zygmunta III Wazę. Tu również odbyła się pierwsza część uroczystości Weselnej Michała Korybuta Wiśniowieckiego i Eleonory Habsburg. Miał tu również odpoczywać Jan III Sobieski podczas wyprawy wiedeńskiej.

Niestety w obiekcie trwa remont, a w kościele ślub, warto jednak zerknąć na jeden z blogów zajmujących się historią tej okolicy.

http://tropamitajemnic.pl/?page_id=207

Na miejscowym cmentarzu spotykam jeszcze pamiątkę po starciu z 29 sierpnia 1863r. Brygada powstańców z Wielkopolski pod dowództwem Edmunda Taczanowskiego stoczyła tu potyczkę z siłami rosyjskimi. Na terenie nekropoli znajduje się również grobowiec Lubomirskich ostatnich właścicieli pałacu w Kruszynie.

Mijam jeszcze zakorkowana i remontowaną 1kę i za chwilę wkroczę na historyczny trakt wiodący z Wielunia do Koniecpola. Dziś to długa przejażdżka przez leśne tereny. Na ich obrzeżach w Prisucku, a w zasadzie w przysiółku Jedle znajduję cmentarz żołnierzy austriackich z IWŚ.

Wkrótce za Ważnymi Młynami znów ocieram się o Wartę. Szlak biegnie teraz na jej stromym brzegu. To i godzina przypominają mi, że warto pomyśleć już o poszukiwaniach miejscówki na nocleg. Ponieważ chce jednak jeszcze skorzystać z dobrodziejstwa sklepu postanawiam jednak dotrzeć do Wąsosza. Po drodze przecinam kolejno urokliwą Kocinkę, znaną ze wspaniałych spływów Liswartę i Wartę.

Chwilę kręcę się niezdecydowany po okolicy, odwiedzam sklep i postanawiam poszukać czegoś nad brzegiem Warty. W centrum co prawda znajduje się świetne miejsce wypoczynkowe, ale jakoś nie wypada rozbijać tam namiotu. Licie łapki kierują mnie nieco w górę rzeki, za linię zabudowań tak by za chwilę zaprowadzić mnie do urokliwej polanki tuż nad brzegiem Warty. Z idealnym miejscem do kąpieli o której marzyłem już od jakiejś chwili bowiem stawałem się coraz bardziej wyrazistym celem dla bandy wygłodniałych i spragnionych mojej krwi komarzyc.

Namiot rozstawiam już bez pospiechu. Zapinam rower i śledząc promienie zachodzącego słońca delektuję się liofem, który miałem wypróbować na Islandii, ale paczka się spóźniła więc trochę musiała poleżeć na półce. Herbatkę spożywam już po zmroku, do snu układa mnie szum pobliskiej Warty i pochrumkiwania zwierzyny, która gdzieś w okolicy szuka pożywienia. Rower chyba jest niejadalny …

Na biwaku