Od jakiegoś czasu zastanawiałem się jak „ugryźć” północną część Doliny Baryczy. Nieoczekiwanie pomocnym okazał się remont linii kolejowej do Wrocławia i czasowe przekierowanie pociągów na trasę Krotoszyn – Milicz. Nie trzeba było się długo zastanawiać i nowa trasa pomiędzy wspomnianymi miastami już prezentuje swoje walory!
Krotoszyn – dziś nie zwiedzam miasta, będzie na to jeszcze okazja. Jadę z dworca bezpośrednio na rynek. Na jego środku od razu zwraca uwagę ratusz. Pierwszy XVII-wieczny spłonął, lecz wkrótce go odbudowano w formie barkowej. Obecny, renesansowy wygląd zyskał w XIXw. Robi imponujące wrażenie i jest pięknym symbolem tego 600letniego miasta.
Przy okazji widzę stację lokalnego systemu roweru miejskiego. Pięćdziesiąt rowerów KROTOWER czeka na podróżnych w 8 stacjach i nie tylko. Jak sprawdzam, system ma bardzo ciekawy system wypożyczeń i bonusów. Roweru nie trzeba zostawiać przy stacji, ale za odprowadzenie stojącego poza strefą roweru otrzymuje się bonus w postaci doładowania konta 🙂
Po drodze zahaczam jeszcze o piekarnię i kieruję się już do Lasu Krotoszyn. Mijam małą tabliczkę z nazwa „Dąb Rozdrażewskich” prawie bym ja pominął, ale wzbudziła moje zaciekawienie. Około 500m w bok od drogi znajduje się historyczne miejsce. Według tradycji, dziedzic Krotoszyna Jakub Hieronim Rozdrażewski, który jako jeden z niewielu przedstawicieli wielkopolskiej szlachty nie poparł Karola X Gustawa, pozostał wierny królowi Janowi II Kazimierzowi miał tu gromadzić okoliczną ludność do walki ze Szwedami. Ci w odwecie spustoszyli jego dobra, co znacznie przyczyniło się do upadku fortuny i rodu.
Jeszcze kilka kilometrów i docieram do jednej z głównych atrakcji dzisiejszego dnia. W Smoszewie znajduje się cmentarzysko kurhanowe. Liczą sobie około 3tyś lat i zdecydowanie należą do jednych z większych tego typu skupisk w Polsce. Cechował je bardzo dobry stan zachowania. Pierwsze badania przeprowadzono tu już w 1923r. Dziś na miejscu znajdziemy tablice informacyjne oraz bardzo ciekawą rekonstrukcję pochówku. Współcześnie prowadzone badania wskazują na istnienie w okolicy około 100 kurhanów, co mówi o unikalności Krotoszyna na tle całego kraju.
Kontynuuję wycieczkę, jednak dokładna analiza mapy podpowiada mi by nieco zmodyfikować trasę. Zaciekawiły mnie pozostałości pałacu w Trzebicku i to tam kieruję swoje koła. Droga delikatnie wspina się krawędzią Wzgórz Cieszkowskich. Na najwyższym z nich, zwanym Winną Górą góruje przeciwpożarowa wieża obserwacyjna. Delikatny podjazd zaskakuje za to piękną serpentyną zjazdów.
Tego się nie spodziewałem i w naprawdę dobrym humorze docieram do kolejnego celu. Z daleka już cieszę oczy panoramą kościoła usytuowanego na wzgórku. Piękna drewniana konstrukcja pochodzi z 1672r i podobno jest jedną z najciekawszych na Dolnym Śląsku. W otoczeniu kościoła znajdziemy jeszcze pozostałości przykościelnego cmentarza, na którym zwraca uwagę nagrobek Anny Hoffmann z 1778 roku.
Po spacerze wokół kościoła udaję się na małe zwiedzanie pozostałości pałacu. Ten otoczony zewsząd siatką nie sprawia pozorów dostępności. Nie tracę jednak nadziei. W miejscu głównej bramy czuwa lew spokojnie wpatrując się w okoliczne lasy.
Płotek kusi, ale postanawiam jeszcze trochę połazić, dookoła bowiem bardzo ciekawie prezentują się również zabudowania dawnego folwarku. Podziwiam spichlerze, zabudowania gospodarskie i mieszkalne. Nie umknęła też moim oczom potężna dziura w ogrodzeniu, która zaprasza by wejść do pałacowego parku. XVIIw klasycystyczny pałac ma już lata swojej świetności za sobą. Zawalone po pożarze w 1979r. do środka stropy nie opowiadają już barwnych historii. Puste oczodoły okien zwrócone ku dębom porastającym park pozwalają zastanowić się nad przemijaniem czasu. Dziś wypalone mury są jedynym łącznikiem pomiędzy epokami.
Wracam zamyślony do roweru, sprawdzam mapę i … stała się rzecz przedziwna – mylę kierunek … Szybko się orientuję wracam do miejscowości, obieram prawidłowy szlak i po 100m go gubię, o czym przekonuję się jakieś 5km dalej. No tego już było za wiele – wracać niepodobna, zatem wyznaczam nową trasę by powrócić na tę zaplanowaną wcześniej.
Za tę przedziwną przygodę spotyka mnie nagroda w postaci nieplanowanej wizyty na cmentarzu ewangelickim tym razem w Godnowie. Zachowało się tu wiele czytelnych inskrypcji. Obecnie XIXw cmentarz jest uporządkowany i znajduje się pod opieką lokalnej społeczności. Tylko popękane tablice świadczą o zawiłości i trudnych powojennych czasach. Docieram wreszcie na wcześniej wyznaczony szlak i po raz kolejny w podróży Doliną Baryczy przekraczam linię dawnej granicy Polski i Niemiec. Pozostałością po niej jest budynek strażnicy wojskowej zlokalizowany na dzisiejszej granicy dwóch województw. Pobliski sklep jest miejscem gdzie spotykają się mieszkańcy obydwu regionów.
Docieram do Baranowic tu czeka również graniczna pozostałość. W centrum miejscowości zlokalizowano budynek placówki straży granicznej. Brukowana droga prowadzi jeszcze kilometr w kierunku lasu – do granicy, na której znajduje się szlaban zapory granicznej. Ostre zęby i masywna konstrukcja miały uniemożliwić jej przekroczenie. Dziś zaaranżowano tu mały przystanek dla rowerzystów pozwalający chwilę odpocząć w podróży. Po drugiej stronie piaszczysta droga prowadzi już w głąb dawnych Niemiec.
U jej wylotu strażnica. W miejscowości Białykał znajduję pozostałości cmentarza ewangelickiego, na którym spoczywa również powstaniec wielkopolski.
Mam dobry czas wiec kieruję się już spokojnie na Stawy Milickie. W Grabówce mijam dwie mogiły. Był to dawniej duży ośrodek pasterski. Groby mają skrywać szczątki ostatnich pasterzy owiec zabitych w 1945r przez czerwonoarmistów.
Kolejny zakręt i już droga prowadzi mnie groblą poprzez Stawy Milickie, a dokładniej przez Kompleks Stawów Ruda Sułowska. Poznaję nową cześć tej krainy będącą pozostałością po największej hodowli karpia średniowiecznej Europy. W 1966r utworzono tu jeden z najrozleglejszych polskich parków krajobrazowych. Park Krajobrazowy Doliny Baryczy – rzeki o rozległej dolinie, w której już w XIIw cystersi zakładali pierwsze hodowle karpia.
Największy zlokalizowany tu staw miał liczyć 1000ha! Dziś Dolina Baryczy to sześć kompleksów zlokalizowanych pomiędzy Żmigrodem i Antoninem, a każdy z nich to cenny obszar ornitologiczny i krajobrazowy z bogatą historią. Zjeżdżam w bok od głównej trasy na szlak rowerowy. Teraz droga prowadzi mnie malownicza groblą porośniętą dębami.
W pobliskim Sułowie podziwiam XVIIw kościół poewangelicki z przylegającym cmentarzem. Niedaleko znajduje się niedostępny kompleks pałacowy, spichlerz i jeszcze jeden kościół w charakterystycznej formie zabudowy.
Przemykam jeszcze na niezwykle urokliwy rynek, na którym zlokalizowany jest dom podcieniowy, zwany domem Słowackiego. Poeta miał tu nocować w drodze do Paryża. Ma tu też początek szlaku rowerowego prowadzącego po trasie dawnej kolejki wąskotorowej Sułów – Milicz – Grabownica. Niezwykle ciekawie zagospodarowana trasa jest na liście moich hitów tej okolicy. Jeszcze na pożegnanie zawijam pod budynek pogranicznej straży królewskiej wzniesiony w 1751 r. Warto zwrócić uwagę jak zmieniał się jego wygląd na przestrzeni lat.
To już ostatni akcent na dziś i trzeba lecieć na pociąg do Milicza. Tylko nie wiem, dlaczego na te ostatnie 10km zostawiłem sobie mniej niż pół godziny czasu! Zdążyłem 😛
Trasa: Krotoszyn – Las Krotoszyn – Chachalnia – Wężowice – Trzebicko – Dzieżgów – Godnowa – Dzidkowice – Grzebielin – Szkaradowo – Baranowice – Biały Kał – Olsza – Ruda Sułowska – Łąki – Sułów – Świętoszyn – Milicz