Ostatni piąty odcinek wyprawy. Za mną Roztocze, ściana wschodnia, Bieszczady, Beskid Niski. Tym razem przejedziemy przez Obniżenie Gorlickie i Pogórze Ciężkowickie. Ostatnie na trasie cmentarze I WŚ, Bobowa i wreszcie Skamieniałe Miasto w Ciężkowicach. Rezerwat, do którego już dawno chciałem pojechać, ale nie było po drodze. Ostatnie dni wyprawy to smak sukcesu i wspomnienia z odwiedzonych miejsc.
11
Rankiem kończę zwiedzać Gorlice – szybki objazd kilku ciekawych miejsc plus wizyta na cmentarzu parafialnym. Oprócz ciekawych nagrobków i grobowców zwraca uwagę pomnik upamiętniający Powstańców z 1863 r. Wieńczący go krzycz został obalony uderzeniem pocisku artyleryjskiego w 1915 r. Po wojnie mieszkańcy zdecydowali pozostawić pomnik w tej formie, by przypominał o tragizmie wojennych zmagań. Kolejnym obiektem jest cmentarz żydowski. Na prowadzącej do niego ulicy trwa remont, dzięki czemu przez przypadek wchodzę przez furteczkę na szczycie wzgórza. Cmentarz zajmuje pokaźny obszar na jego stoku i dopiero na koniec zwiedzania odkrywam główne wejście … zabezpieczone grubym łańcuchem. Znajdziemy tu ciekawe macewy, ohel (kaplicę zbudowaną nad grobami sławnych gorlickich rabinów) oraz kwatery z I i II WŚ. Na trasie spotykam je co chwilę. Okolice Gorlic były areną ciężkich bojów walczących tu żołnierzy trzech wielkich armii stoczonych podczas pierwszej z wojen światowych. Wyróżniającym się jest ten oznaczony nr 91. Położony niedaleko kirkutu na szczycie górującej nad Gorlicami góry Cmentarnej. W przypominającym fort obronny miejscu pamięci spoczywa 913 wojskowych poległych w większości w dn. 2 maja 1915 r. podczas operacji gorlickiej. W czasie walk wojska niemieckie i austro-węgierskie przełamały ustabilizowany tu od pół roku front. Niespodziewana ofensywa miała być częścią wiosennego kontruderzenia, znajdującej się w krytycznym położeniu monarchii austro-węgierskiej zepchniętej na linię Karpat. Ofensywę wsparły znaczące siły armii niemieckiej. Operacja gorlicka była jedną z nielicznych podczas IWŚ, które doprowadziły do przełamania linii frontu i wytworzenia nowej sytuacji strategicznej. Cmentarz powstał wg projektu architekta Emila Ladewiga. W wielonarodowych armiach służyli również Polacy. Często stawali naprzeciw siebie w obcych mundurach, walczyli jednak wspólnie, za Polską sprawę co przypomina tablica wmurowana w centralnej części nekropolii.
BRACIOM POLAKOM
Żołnierzom w armjach państw zaborczych
Walczącym w obcych mundurach, lecz za polską sprawę
Poległych na pobojowiskach gorlickich w latach
1914 – 1915
W zadumie opuszczam to miejsce pamięci. Trasa będzie prowadziła mnie teraz obniżeniem pomiędzy Beskidem Niskim i Pogórzem Ciężkowickim. Nie braknie zatem wspaniałych widoków. Ten, który zostanie mi w pamięci na dłużej, znalazłem na granicy Obniżenia Gorlickiego i Pogórza Ciężkowickiego. Górujący nad Łużną i widoczny z daleka stok wzgórza Pustki, zajęty jest przez kolejną pierwszowojenną nekropolię, a w zasadzie dwie. Ta mniej widoczna w zasadzie mikroskopijna oznaczona jest nr 122. Spoczywają na niej żołnierze rosyjscy. Ta większa, a w zasadzie ogromna zajmuje cały stok. Spoczywa tu ponad 1200 żołnierzy trzech armii. Blisko połowę stanowią Polacy. Jest to kolejna pamiątka wspomnianej już operacji gorlickiej i jedna z ponad 400 nekropolii zbudowanych w latach 1914 -18 przez Oddział Grobów Wojennych C. i K. Komendantury Wojskowej w Krakowie. Powstałe wówczas cmentarze są jednym z najciekawszych w Polsce i europie zespołem cmentarzy wojennych zaliczanych do europejskiego dziedzictwa. Cmentarz na wzgórzu Pustki otrzymał to wyróżnienie, gdyż jest miejscem pamięci odzwierciedlającym idee ekumenizmu i braterstwa, zapewniając jednakowe traktowanie wszystkim poległym, bez względu na ich przynależność religijną lub etniczną i fakt, po której stronie walczyli.











Przełamanie linii frontu przez połączone siły Astro-Węgier i Niemiec było okupione wielką ilością poległych. Oprócz oczywistej organizacji miejsc pochówku, powstała koncepcja budowy miejsc dumy i podniosłej refleksji. Zadanie zrealizowano z niezwykłym rozmachem i dokładnością. W miejscach bitew powstały większe i mniejsze mauzolea. Nekropolie wpisywały się w okolice i krajobraz. Miejsca zadumy i chwały były projektowane przez znamienitych architektów. Do dziś imponują rozmachem i stylem. Spędzam tu dłuższy czas, wędrując pomiędzy mogiłami, na których jak już wspomniałem widniej wiele polskich nazwisk.
Wracam do głównej drogi i szybko postanawiam uciec gdzieś na boczne szlaki. Znów czeka mnie wspinaczka. Niby niewiele, bo 100 m, ale jednak podjazdy na pogórzach potrafią być „honorne” i w sumie wygrywam. Nie muszę już zdobywać wzgórza górującego nad Bobową, na którym skrył się żydowski kirkut. To ważne miejsce dla pielgrzymujących tu chasydów z całego świata. Znajdują się tu bowiem szczątki założyciela dynastii chasydzkiej Bobow, której nauki kładą szczególny nacisk na studia talmudyczne oraz skromny, wręcz ascetyczny styl życia. Bobowa słynna była z prowadzonej przez chasydów z tego rodu jesziwy, czyli wyższej szkoły talmudycznej. Bonowa to również miejsce, gdzie wyrabia się piękne ozdoby z koronki klockowej. Serwety, jak i również ozdoby i biżuterię, o czym przekonuję się zwiedzając jeden ze sklepów tymi wspaniałościami :O
Długi łagodny zjazd w dolinie Białej jest wytchnieniem po wielu dniach podróży i widomym znakiem, że zbliżam się do jej końca. Jeszcze jeden akcent na dziś. Dużo spokojniejszy prawie rozluźniający. Wymyśliłem sobie, że ten wyjazd zakończę w pięknych okolicznościach przyrody. Złapię oddech w naturalnych sceneriach Skałek Ciężkowickich. Gruboziarniste piaskowce i zlepieńce zostały tu ukształtowane w wyniku procesów erozji w fantazyjne kształty, którym miejscowi nadali różne nazwy. Całości dopełniły przemieszczenia grawitacyjne i obrywy. Oprócz tego, że jest to świetne miejsce do obserwacji przeróżnych zjawisk i procesów cieszą oko. Jednym z ciekawszych miejsc jest droga wspinaczkowa prowadząca na szczyt Skałki z krzyżem. Prowadzi tu wąski kominek w jej wnętrzu. Pokonanie niewielkich progów ok. 1,5 m i wąskie przeciski dostarczają krótkiej, lecz wyśmienitej zabawy. Ze szczytu skały roztacza się wspaniały widok na Ciężkowice. Spacer wśród skał jest jednym z najprzyjemniejszych etapów tej podróży. Stąd bez wahania kontynuuję go po drugiej stronie drogi, by odwiedzić jeden z najgłębszych na polskim pogórzu wąwóz zwany Wąwozem Ciężkowickim, oraz położony u jego końca wysoki Wodospad Czarownic. To prawdziwa perełka. Długa wędrówka kończy się w skalistym wąwozie, którym podąża się przeciwnie do nurtu potoku tworzącego wodospad. Dziś to niewielka struga, lecz gdyby był nieco obfitszy, dojście w to miejsce stanowiłoby niezłe wyzwanie.
Wracam niespiesznie. Chcę jeszcze nacieszyć się tym niewielkim, lecz urokliwym miejscem na mapie osobliwości przyrodniczych Małopolski. U podnóża rezerwatu odpoczywam jeszcze przy jednym z ostatnich wyprawowych kubków herbaty, wracając myślami do miejsc, które odwiedziłem przez minione dwa tygodnie. Powoli nadchodzi zmierzch i koniec tego dnia. Jego podsumowaniem będzie wizyta na zabytkowym ciężkowickim rynku z piękną zabytkową zabudową i … wysłuchanie koncertu mistrza Jana Ignacego Paderewskiego. Wielki, patriota, kompozytor, pianista i polityk mieszkał w pobliskiej Kąśnej Dolnej.
12
Ranek w Ciężkowicach był wczesny. To ostatni dzień podróży i w sumie mógłbym wskoczyć w pociąg i spokojnie dojechać do Tarnowa, ale mimo deszczowej pogody postanawiam dojechać tam rowerem. Jeszcze szybkie zakupy w rynku i wyruszam do Kąśnej Dolnej. Tam znajduje się posiadłość wspomnianego już Ignacego Paderewskiego. Miejsce spotkań i koncertów. To ostatnia większa atrakcja. Nie znaczy to, że brak ich po drodze. Jednak zostawię je na kolejną rowerowa podróż przez ten region. Po drodze znów kilka wojennych cmentarzy. Dużo mniejszych i skromniejszych – czasem wciśniętych gdzieś między ogrodzenie. Zabytkowe rynki, bazylika w Tuchowie, piękne krajobrazy … lecz główną rolę gra też deszcz. Znów poubierany w najcięższy wariant odzieży pokonuję te ostatnie kilometry. Jeszcze jakiś podjazd, zjazd i docieram do Tarnowa. To piękne, pełne przepychu miasto. Bogate historią, miejscami i zabytkami. Już dziś wiem, że będzie celem kolejnej podróży. Prowiant na drogę i już mój rower grzeje się w przedsionku wagonu. Kraków. Wieczorem wysiadam w Pabianicach. Domowa kolacja smakuje wyśmienicie. Czas wracać do rzeczywistości 🙂
Epilog
Publikuję ten odcinek po ponad dwu latach od przejechania trasy. Wspomnienia z jej pokonania są wciąż bardzo żywe i nawet gdyby na serwerze nie znajdował się zarys tego wpisu, to w 100% odtworzyłbym ten przejazd ze zdjęć. Czy w kilku słowach da się go podsumować? Tę różnorodność przejechanych krain i odwiedzonych miejsc? Najlepszą rekomendacją niech będzie to, że w kolejnym roku wróciłem w Beskid Niski. Była lepsza pogoda, bardziej sprzyjała zwiedzaniu i jeszcze bardziej pogłębiła niedosyt 🙂 Trzeba będzie tam wrócić w kolejnych latach 🙂