Podczas najbliższych kilku wyjazdów chciałbym wspólnie z Wami odkryć uroki najpiękniejszej z rzek w okolicy. Zapraszam w podróż wzdłuż jej doliny. Podążymy Zawiłościami Grabi od jej ujścia do Widawki, w górę rzeki do jej źródeł. Po drodze w bliższej lub dalszej odległości od rzeki będę się zatrzymywał w miejscach, które uznam za atrakcyjne i ciekawe. Zapewne jest ich więcej – będę rad jeśli podzielicie się nimi ze mną i innymi w komentarzach. Zawiłości Grabi cześć pierwsza „U ujścia”.

Zaczynam w Pabianicach. Dziś długi dojazd w miejsce docelowe. Po drodze na szczęście kilka małych przyjemności. Początek – Las Karolewski. Witają mnie dawno niewidziane znajome twarze „Kijanek” – od razu jakoś radośniej kręcą się koła, przez jakieś ścieżki nawet nie oznaczone na mapie. Dzięki temu wpadam na mały poligon graffiti.

Znanymi na pamieć drogami docieram do Brodni Dolnej. Tam w pozostałościach parku ukrywa się dworek. Podziwiam przez płot. W tle majaczą zabudowania dawnej gorzelni, nie ma już jednak drewnianego lamusa, który spłonął jakiś czas temu. Znajduję jednak siedzibę legendarnego Klubu Tęcza!

Jeszcze chwila i już jestem w Buczku, a skoro to południe to nabieram ochoty na małe co nieco w „Igreku”. Na deser oczywiście słynne w całej okolicy lody 😀

Jeszcze krótki przystanek w Wygiełzowie gdzie łapię oddech przy pięknym drewnianym kościele z 1796r. To co jednak przyciąga mnie tam najbardziej to wiekowe drzewa. Obserwuję je od lat. Szczególnie jedno. Pień zapadł się już do środka, korzeń obudowany kostką, lecz ono wciąż co roku wypuszcza listki. Daje cień i schronienie dla wszelkiej maści żyjątek 🙂 Piękne w swym tajemniczym kształcie, jakby machało Ci na powitanie, otwierając wrota do innego świata ….

Wciąż mając je w pamięci rozpoczynam realizację podstawowego planu wycieczki. Jest nim min. dotarcie do bunkrów zlokalizowanych w okolicy Grabna. To pozostałości linii obronnej 1939 i niezrealizowanego w całości planu ufortyfikowania tej okolicy. Pięć z serii bunkrów znajduje się we wspomnianej okolicy Grabna. Szósty jest częścią prywatnej posesji w Ligocie, ale nie będzie dziś moim celem.

Namiar na bunkry mam z mapy OSM. Wskazuje ona dokładne położenie w okolicy i pozwala do nich dotrzeć w moim przypadku przy użyciu „Garmina 64”.

Pierwszy w sąsiedztwie Magistrali Węglowej. Wg mapy dróg brak. Z ortofotomapy Geoportalu Województwa Łódzkiego wypatrzyłem, że wzdłuż szlaku kolejowego przebiega piaszczysty pas przeciwpożarowy. Zawsze to jakieś „ułatwienie”, zatem na popych docieram na kilkadziesiąt metrów od schronu. Dalej już trzeba w las. Od razu rzucają się w oczy pozostałości ziemnych umocnień. Linia wykopów doprowadza mnie do samego bunkra.

Chwila zwiedzania, i biorę namiar na kolejny. Tu już nieco łatwiej bowiem w ściółce widać wydeptaną ścieżkę łączącą obydwa obiekty. Dla mnie drugi, a czwarty wg listy znajduje się w bliskości stawów rybnych. Do nich wiedzie od głównej szosy droga, którą wycofuję się w kierunku Zamościa. Fotka przy „witaczu” i wkrótce uciekam znów w las do bunkra numer trzy.

W samym Zamościu obowiązkowym przystankiem jest jeszcze cmentarz wojenny. W listopadzie 1914r wojska rosyjskie wycofując się w kierunku Łodzi stoczyły tutaj zwycięską bitwę. Dogodne pozycje zajmowane w okolicy Grabna umożliwiły zdobycie przewagi nad liczniejszą formacją wojsk niemieckich.

Słowo o bitwie znajdziecie w reprodukcji gazety „Panorama Łaska” strona 13-14

Z cmentarza powracam do lasu i udaję się na poszukiwania przedostatniego z bunkrów. Z niego jest już niedaleko do brzegu Grabi i jej ujścia.

Poprzez miedze, poprzez łąki, poprzez leśnie ścieżki wąskie docieram do miejsca gdzie Grabia oddaje swe wody Widawce. Jest ich tu całkiem sporo, choć kilkaset metrów wcześniej przez myśl przeszła mi nawet próba pokonania rzeki brodem. Odpuściłem, bo z sąsiedniego brzegu ciężko tu dotrzeć z uwagi na niedostępność osady kajakowej, która zajęła cały nadbrzeżny teren :/. Trochę zdjęć, lecz trzeba zewrzeć szyki bowiem deszcz wisi w powietrzu już od jakiegoś czasu i chyba nie będzie już dłużej czekał.

Kolejny powrót do Zamościa/Grabna. Łapię ostatni bunkier będący w najgorszym stanie zachowania – zasypany i porośnięty przez roślinność prawie znikł i jest całkowicie niedostępny. Zaglądam też do wspomnianej osady kajakowej przekonując się o jej gościnności.

To ostatnia chwila. Krople deszczu zaczynają już bębnić o kask. W ich towarzystwie dokumentuję jeszcze pomnik na cmentarzu poświęcony walkom z września 1939 i rozegranej tu bitwie.

W ostatniej chwili docieram do budynku pijalni piwa znajdującej się naprzeciw OSP i postanawiam przeczekać tu deszcz by pomyśleć co dalej z planem. Ten przewidywał dalszą eksplorację Grabi i podróż dawnym „Szlakiem młynów nad Grabią”. Godzina już słuszna, a to ledwie połowa wyjazdu więc dobrze, że deszcz nie pozwolił na dłuższą rozkminkę 🙂

Wracam do skrzyżowania w Zamościu i szukam znaków biorącego początek na pobliskiej stacji kolejowej w Siedlcach Łaskich szlaku w kolorze żółtym. Jego przebieg jest dziś mocno zatarty w terenie i jak wiem są poważne plany jego renowacji.

Nie smucę się długo asfaltową drogą. Szlak na szczęście skręca ostro w lewo i wkrótce ląduje w Rezerwacie Grabica. Tu przedzierając się przez gęstwinę zarośli wkrótce odnajduję zatartą ścieżkę prowadzącą wzdłuż rozlewisk Grabi. Doceniam oprócz roślinności wczesną porę wiosny kiedy to krwiożerczy mieszkańcy trzęsawisk nie obudzili się jeszcze z zimowego snu. Pokonać ten odcinek latem w towarzystwie brzęczących komarów było by wyzwaniem ponad siłę 😀 W towarzystwie rechoczących pewnie z tego faktu żab docieram do pobliskiej miejscowości o tej samej nazwie. Tam nad rzeką wyszukuję jedną z kładek, w które „bogata” jest okolica 🙂

Znaki żółtego szlaku raz się pojawiają, raz znikają, jadę nim według mapy. W terenie jak się okazuje jego przebieg jest już zupełnie inny o czym, wkrótce się przekonuję w Nowych Kozubach. Tuż przy młynie znaki szlaku zaskoczyły mnie wychodząc z lasu gdy tymczasem ja pokonałem ten odcinek asfaltem :O Omijając ten odcinek popełniłbym niewybaczalny błąd. Bowiem pomiędzy Garbicą, a Nowymi Kozubami szlak biegnie malowniczą skarpą wynoszącą się na kilkanaście metrów ponad nurt Grabi.

Zdecydowanie jest to jeden z najbardziej malowniczych odcinków rzeki. Uroku dodaje mu kolejna „kładka” dla odważnych. W samych Kozubach spotykam pierwszy na mej trasie młyn. Ponoć na Grabi było ich aż 30. Do dziś zachowały się nieliczne. Ten z Kozub powstał w 1920r. Początkowo napędzany kołem wodnym, później turbiną, dziś posiada napęd elektryczny.

Szlak oddala się teraz nieco od rzeki przez pieczyste lasy wiedzie do wsi Brzeski. Tam spotkam drugi na swej trasie młyn – „Krzywda”. Od niego zacznę kolejną opowieść z podróży wzdłuż Grabi. tymczasem szybkimi skokami, poganiany kroplami deszczu umykam do domu 🙂